środa, 31 sierpnia 2016

Pysna Chalupa na Starym Rynku

W tym tygodniu chyba podświadomie przestawiłem się na czeską kuchnię. Przedwczoraj trafiłem do nowej knajpy na Świętym Marcinie serwującej specjały naszych południowych sąsiadów (mowa o Drevnym Kocurze). Pod wpływem pozytywnych wrażeń z tego miejsca zawędrowałem dziś do niedalekiej Pysnej Chalupy zlokalizowanej na Starym Rynku. Lokal działa od dobrych dwóch (a może trzech) lat i generalnie miałem odczucie, że zjeść tu można dobrze. Często przechodząc obok widywałem w środku spory ruch, a to chyba sygnał, że źle nie jest. Przyznaję teraz bez bicia - byłem w tej kwestii brutalnie naiwny.

Przeglądając kartę raczej trudno o zaskoczenie. Królują tu sztampowe klasyki kuchni polsko-czeskiej. Na stronach menu przewijają się sznycle, kotlety, pyzy, knedliki czy golonka. Jest także kilka gatunków ryb. Ceny - niewygórowane. Łatwo tu zjeść danie główne za mniej niż 30 zł, więc patrząc na lokalizację Pysna Chałupa cenowo wypada akceptowalnie.
Na pierwszy ogień zamówiłem zupę z podgrzybków (9.90 zł). Zanurzyłem łyżkę w wywarze i odczucia miałem mieszane. Generalnie obyło się bez solidnego rozczarowania, choć daję sobie rękę uciąć, że została potraktowana zupką z proszku. Konsystencja była rzadka, aż za bardzo. Kucharz mógłby pokusić się o zaprawienie jej solidniejszą porcją kwaśnej śmietany - wyszło by jej to na dobre. Plusa daję natomiast za sporą ilość grzybków. Czyli takie 6/10.



Niestety - zupa okazała się być najmocniejszym punktem całości. Szybko wyszło na jaw, że kelnerki nie zostały przeszkolone w kwestii obsługi. Smażony ser z frytkami podano do stołu w momencie, gdy w talerzu miałem jeszcze połowę zupy. Trudno - najwyraźniej knajpa uznała, że danie będzie smakować lepiej na zimno.

Smażony ser (12,90 zł) to pozycja z przystawek, którą połączyłem z frytkami (5,90 zł). Gdybym wcześniej wiedział, że danie zostanie podane na słodko (serowi towarzyszyła bita śmietana, kawałki pomarańczy i żurawina - to ostatnie akurat rozumiem), nie zestawiłbym go z frytkami, bo takie połączenie zwyczajnie... nie jest najlepsze dla kubków smakowych. I żołądka. W ogóle - sam pomysł zmiksowania smażonego, tłustego sera z bitą śmietaną wydaje się być dość szalony. Nie mówię nie, ale... wolałbym się na to nastawić psychicznie. Szkoda więc, że kelnerka mnie nie uprzedziła o tych dodatkach. W kwestii jakości i smaku będę szczery - było po prostu źle. Mrożone frytki (odgrzewane chyba po raz trzeci), sos tatarski z dyskontu, żurawina ze słoika, bita śmietana z puszki. O serze nie mam żadnego zdania - był w sumie nijaki. Wszystko, co znajdowało się na moim talerzu nie zahaczało o prawdziwe jedzenie przygotowane na miejscu. Mówiąc wprost - dawno nie jadłem na mieście tak miernie.
Golonka (25 zł) nie wypadła lepiej. Mięso było twarde i suche. Znowu wyszło na jaw uwielbienie kucharza do sosu z paczki. Pyzy - gumowate. Trochę lepiej sprawa miała się ze sznyclem wieprzowym (22 zł), który smakował już przyzwoicie. Nie można natomiast powiedzieć tego o pieczonych ziemniakach, które towarzyszyły mu na talerzu. Suche, twarde, nijakie. Podane bez żadnego sosu. Co było smutne, prośba mojej koleżanki o możliwość podania jakiegokolwiek sosu została zupełnie zignorowana. Choć kelnerka (a może właścicielka, bo na oko ciut starsza od pozostałego personelu), obiecała przyniesienie porcji sosiwa, zniknęła w głębii lokalu i już się nie pojawiła.

Przy odbieraniu częściowo pełnych talerzy kelnerka nie pytała nas o wrażenia. Może spodziewała się naszej odpowiedzi, że było po prostu słabo? A może miała to delikatnie mówiąc w głębokim poważaniu. Ciężko powiedzieć, jednak wiem na pewno, że w Pysnej Chalupie wcale nie jest pysznie. To lokal, który ma sporo do nadrobienia w kwestii obsługi klienta, a przede wszystkim w kuchni, która w trakcie naszej wizyty okazała się być wydmuszką. Szczerze mówiąc nie mam ochoty na powtórkę.

Pysna Chałupa
Stary Rynek 68

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Gdzie zjeść w Poznaniu?

Pierwszy albo drugi raz w Poznaniu? Dla ułatwienia wyboru restauracji przygotowałem poniższe zestawienie. To dziesięć zgoła różny...