wtorek, 26 marca 2019

Wegetariański Poznań: Szczaw i Mirabelki

Wegetariańska kuchnia w prostej, domowej odsłonie? To jest ten adres! 

Istniejący od ponad roku Szczaw i Mirabelki działa nie w centrum miasta, a między blokami na Piątkowie, gdzie teoretycznie większą siłę przebicia powinna mieć kolejna pizzeria (kebab w ofercie nie zaszkodzi) niż lokal ryzykujący bezmięsnym menu. A jednak... pomysł się przyjął. Tym samym Szczaw udowadnia, że serwuje nie tyle jedzenie w duchu eko, co bardziej kuchnię powstałą z pasji, która ma po prostu sprawiać przyjemność. Zacząłem od puenty, teraz pora na konkrety. 



Do Szczawiu wpadliśmy w trójkę i tyle dań ląduje na naszym stole. Wybraliśmy:

-burgera z szarpanym dżakfrutem podanym z rukolą, smażoną cebulą z majerankiem, pomidorem, pieczoną papryką, sosem słodko-kwaśnym i mozzarellą (możliwa wymiana na ser wegański) - 21 zł
-pyzy ziemniaczane z farszem z zielonej soczewicy, grzybów i cebuli podawane z zasmażaną kapustą kiszoną i okrasą z cebulki - 27 zł
-strogonoff z boczniaków serwowany z kluseczkami i sałatką z kiszonych ogórków, cebuli i papryki - 28 zł.

I to właśnie otwierający listę burger okazał się największym zaskoczeniem, który zachwycił całą naszą trójkę najbardziej. Zagadkowo brzmiący dżakfrut, jak podpowiada wikipedia - "owoc drzewa bochenkowego pochodzący z Indii", do złudzenia ma przypominać swoją strukturą mięso, więc w wersji szarpanej przywodzi na myśl pulled pork'a. Pyszne to! 
Do tego, smażona cebulka wraz z pieczoną papryką mocno podbijały ilość umami, a w połączeniu z słodko-kwaśnym sosem całość nabierała nieco azjatyckiego smaczku. Buła również spełniła swoje zadanie jako podtrzymywacz dodatków w ryzach. Takie burgery w wersji "green" to ja szanuję!



Pyzy ziemniaczane to z kolei zwrot ku sentymentalnej kuchni z wspomnień dzieciństwa. I zgodnie stwierdziliśmy, że spokojnie mogłyby one zagrzać miejsce na babcinym stole pomiędzy innymi domowymi rarytasami. Sprężyste i pulchne pyzy wypełniał aromatyczny, nieco pieprzny farsz, a całość spoczywała na smakowitej kapuście kiszonej. Klasyka!

Przy tak mocnej konkurencji najsłabiej (choć wcale nie kiepsko) wypadł strogonoff z boczniaków. Jego mocną stroną był nieco tajemniczy, trudny do odkrycia smak. Po załączeniu detektywistycznego zmysłu i wypytaniu pani obsługującej nasz stolik okazało się, że sekretem pomidorowego sosu jest niewielki dodatek... żubrówki. Pomimo intrygującego smaku, całościowo był on najmniej porywający z całego trio.

Zerknąłem jeszcze na pozostałe pozycje w karcie. W Szczawiu znajdziecie też takie dania jak wegański kebab (nie darowali!), dziewięć rodzajów pizzy (z możliwością wymiany mozzarelli na ser z... ziemniaka) czy owocowe koktajle. Nie ma obawy przed brakiem alkoholu - dostępnych kilka gatunków wina i piw regionalnych w karcie powinny uświetnić kolację w pożądany sposób.




I choć podejrzewam, że nie każdemu przypadnie do rozkład sali (stoły ustawione są dość blisko siebie, więc przy większym obłożeniu istnieje ryzyko bycia biernym uczestnikiem rozmowy ludzi siedzących obok), to nie ma tego złego. Oddechu dodaje ciepły, niezobowiązujący wystrój i duże okna doświetlające wnętrze, dzięki czemu nie jest ono przysłowiową dziuplą i sprawia zwyczajnie... przyjazne wrażenie.

Szczaw i Mirabelki zrobił wrażenie miejsca otwartego dla każdego - nie tylko wegetarian, ale może przede wszystkim tych, których ciekawi kuchnia, która potrafi obyć się bez mięsa. Miejsca odwiedzanego przez całe rodziny, a nie tylko młodych buntowników dzierżących w jednej dłoni magazyn o ręcznych robótkach, a w drugiej magneton kasetowy sprzed dwóch dekad W razie czego - weźcie to ostatnie zdanie w cudzysłów, bo stereotypów szerzyć wcale zamiaru nie mam!

Uwaga na koniec: pod postem na instagramie pojawiło się parę głosów od tych, którzy jedli już w Szczawiu, że dostawali zimne posiłki a sam czas oczekiwania był nieproporcjonalnie długi do liczby odwiedzających. Mam nadzieję, że to pojedyncze procedery, bo szkoda by przez takie zaniechanie restauracja straciła swój potencjał.

Szczaw i Mirabelki
ul. Jaroszyńskiego 22a
Facebook







0

czwartek, 14 marca 2019

Nowości kulinarne w Poznaniu



Wraz z początkiem roku na poznańskiej scenie gastronomicznej zadziało się sporo. Ostatnie tygodnie obfitowały w kilka głośnych i głośniejszych otwarć (nie obyło się też bez zamknięć), które niewątpliwie mogą odbić się szerokim echem w mieście. Ciekawi, co nowego zjemy w Poznaniu? Zapraszam zatem do poniższego zestawienia. Kolejność bez znaczenia.


1. Kuchnia & Mech, Dominikańska 7, Facebook


Otwarta w połowie grudnia restauracja ma wszystkie atuty, by przywrócić nieco przygasły kulinarnie blask ulicy Żydowskiej. Zapadające w pamięć wnętrze, serdeczna i naturalna obsługa oraz przede wszystkim nietuzinkowa, choć uniwersalna kuchnia. Co ciekawe, w karcie znajdziemy sporo opcji wegetariańskich (jak rewelacyjny tatar z buraka czy burger z brokuła). Dobry kierunek zarówno w porze lunchowej jak i o wieczornej porze, gdy nachodzi ochota na procenty (kraftowe piwa i szprycery wypełniają ostatnie strony menu). Do lokalu możecie też śmiało przyjść ze swoimi zwierzakami. Więcej poczytacie tu.





2. Easythaiger, Kościelna 18/1a, Facebook


Ten niewielki lokal z tajskim streetfoodem otworzył się na Jeżycach raptem kilka tygodni temu, a a już wieść o nim zdążyła odbić się szerokim echem wśród poznańskich wielbicieli azjatyckiej kuchni. Trzy odsłony Pad Thai’a (z tofu, kurczakiem lub wieprzowiną) i zupa Tom Thai Kai to całość składająca się na tutejsze menu. Receptury dań opierają się rzekomo na autorskich pomysłach gospodarzy, czyli trójki facetów z charyzmatycznym panem Krzysztofem na czele. I choć pogłoski o serwowanym tu najlepszym Pad Thai’u w mieście są może nieco przebrzmiałe (wszystko jest kwestią gustu!), warto wpaść - chociażby dla atmosfery.




3. WhoMoose, Mickiewicza 34, Facebook

Kolejna nowość z serca Jeżyc. WhoMoose oferuje specjały kuchni wegetariańskiej i wegańskiej z hummusem w roli głównej. Żeby było ciekawiej, tutejsi kucharze przygotowują też gruzińskie chaczapuri, a na koniec uraczą którymś z oryginalnych deserów. Oprócz tego w ofercie znajdziecie sporo win, który to fakt warto wziąć pod uwagę przy wyborze miejsca na spotkanie towarzyskie. 





4. Masiso, 3 Maja 48, Facebook


Jak podaje właściciel, w tej świeżynce w pobliżu Placu Cyryla Ratajskiego zjecie autentyczne koreańskie jedzenie. Prosty wystrój, dość krótka karta (w której królują zupy mięsne i wegetariańskie) i miła obsługa to trzy pierwsze atuty, które wypunktowałem w trakcie wizyty. Do tego dochodzą (chyba przede wszystkim) spore porcje dostępne w przystępnych cenach. Lokal nie jest duży, więc w potencjalnych godzinach szczytu warto zadbać o rezerwację. Jeśli kochacie kimchi - nie ma się długo co zastanawiać. Niestety restauracja nie udostępnia swojego menu na stronie. 

Materiał ze strony restauracji



5. Sezonówka, Marcelińska 94 lokal 207, Facebook


Niewielka restauracja prowadzona przez mamę i córkę wśród marcelińskiego kompleksu biurowców i apartamentowców i bliskim sąsiedztwie King Crossa. Menu oparte na nieco podkręconych daniach kuchni polskiej, przygotowanych z pomysłem i zaangażowaniem. Z założenia karta ma się zmieniać o każdej porze roku. Na miejscu znajdziecie też domowe desery (mus czekoladowy warty grzechu!) i tart, które można zabrać "w locie" na wynos. 




6. ParaBar Rataje, Katowicka 67C, Facebook

Trzeci lokal poznańskiej już sieci, w której królują chińskie pierożki dim sum. To przydatna wiadomość przede wszystkim dla mieszkańców Polanki, której oferta gastronomiczna ciągle się poszerza, dzięki czemu okoliczni mieszkańcy nie muszą ratować się już w razie napadu głodu w pobliskich galeriach handlowych (pomijając wszelkie opcje dowozu). Zresztą, nie ma się co rozpisywać - więcej o tym nabytku przeczytacie w poprzednim poście tu.



7. Sezon, Juliusza Słowackiego 27, Facebook


Lokal po Krafcie nie stał długo pusty. Jego progi zajął nowy gastronomiczny biznes autorstwa dwójki młodych ludzi, którzy wrócili z zagranicy (a konkretnie Islandii) i postanowili naprędce zrealizować swoje marzenia. W Sezonie, którego karta opiera się na sezonowych produktach, spróbujecie dań (konkretnie jest ich w menu sześć) kuchni europejskiej. Są też lokalne piwka i ciekawe wina. W sam raz na rodzinny obiad i wieczorne wyjście z przyjaciółmi. Miejsce jest przyjazne psiakom. 

Materiał restauracji

Materiał restauracji

8. Fish House, Ratajczaka 32, Facebook


Choć pamiętając losy paru poprzednich lokali bazujących na smażonej rybie (Fiszka na Taczaka czy Fish&Chips na Wrocławskiej), wyczuwam, że ta smakuje nam - Poznaniakom, głównie w trakcie... wakacji nad Bałtykiem, ktoś na przekór zaryzykował. Może tym razem będzie inaczej? Fish House ma w sobie potencjał, bo to nie tyle smażalnia, co bistro w skandynawskim stylu. Podają tu zupę rybną, naturalnie smażone rybki, kanapki, a nawet... mule! Jeśli ma to być alternatywa dla nieco przejadłych i wszędobylskich burgerów, jestem na tak!

Materiał restauracji

Materiał restauracji

Materiał restauracji

9. Restauracja Lechicka, Lechicka 101, Facebook


Z początkiem roku hotel przy Lechickiej (o takiej samej nazwie) udostępnił całkiem sporą przestrzeń gastronomiczną. W restauracji czeka na nas domowa, nieco podkręcona kuchnia. W karcie swoje miejsce zagrzał zarówno schabowy, kilka burgerów i nawet owoce morza. Jest miło, uniwersalnie i niezobowiązująco, a zważywszy na fakt, że w okolicy dużo kulinarnie nie uraczymy, warto mieć na uwadze ten adres. Pełną relację przeczytacie tu.








1

Gdzie zjeść w Poznaniu?

Pierwszy albo drugi raz w Poznaniu? Dla ułatwienia wyboru restauracji przygotowałem poniższe zestawienie. To dziesięć zgoła różny...