Przemierzając ostatnio okolice Starego Rynku trafiłem na coś nowego. Mowa o Frankie's, którego szyld zawisł na jednej z kamienic przy ulicy Żydowskiej. To miejsce, na które wcześniej mogliście trafić w dwóch centrach handlowych: Posnani i Avenidzie. Zaciekawiony, jakie zmiany pojawiły się w najmłodszej lokalizacji wszedłem do środka na mały rekonesans. Jakie były moje wrażenia?
Myśl przewodnia towarzysząca twórcom tej sieci (polskiej, co warto zauważyć) jest jasna i myślę, że nieźle wpisuje się w wciąż panujący trend na dbanie o to, co na talerzu. Jak piszą na swojej stronie (tutaj): "frankie’s to koncept, który skupia się przede wszystkim na zdrowym stylu życia. Pierwszy nasz juice bar powstał w 2012 we Wrocławiu. Naszą specjalnością są głównie soki oraz koktajle owocowe (25 rodzai w menu). Wyroby nie zawierają cukru, a wszystkie składniki dobierane są tak, by zapewnić jak najwięcej walorów odżywczych dla organizmu."
Sami pewnie przyznacie, że taki koncept ma sens w centrach handlowych, gdzie szybki zastrzyk zdrowych kalorii ma za zadanie uzupełnić straty energii podczas biegania od sklepu do sklepu (dla tych, którzy takie rozrywki uprawiają oczywiście). Jak mają się sprawy na zupełnie innej płaszczyźnie? W nowym Frankie's przy Starym Rynku wyspa albo niewielki lokal zostały zamienione na niezależną i sporą powierzchnię, która nie powiem - zaskoczyła mnie od wejścia. Wchodząc do środka towarzyszyło mi wrażenie, że przekraczam próg kameralnej i przyjemnie zapowiadającej się kawiarni, w której będę chciał spędzić trochę więcej czasu. Słowem, "SLOW" pełną parą.
Ciekawy neon to podstawa. Tu akurat logo Frankie's |
Menu wisi nad ladą. PS. Studenci mają 20% zniżki (niezależnie od pory) |
Z tyłu lokalu czeka taka niespodzianka: ogródek |
Całkiem romantycznie tu. Wyczuwam potencjał na randki |
Na tym nie koniec zmian. Jak się dowiedziałem, menu w nowej lokalizacji różni się nieco od tego, które działa w Posnanii. Wśród nowości pojawiły się wrapy i nowe bowle śniadaniowe. Z tych pierwszych zamawiam wersję z kurczakiem, czerwoną kapustą, sałatą lodową i dressingiem orzechowym (plus parę innych dodatków). Choć jego cena (24 złote) wydaje mi się być ciut wysoka, smakowo wszystko gra. Plusem są drobno pokrojone składniki, które razem tworzą ciekawą i pełną różnych aromatów "składanką". Żeby było zdrowiej, są do wyboru placki pszenne albo pełnoziarniste (biorę drugą opcję). Wrapa jem w drodze do domu na "rozszerzenie śniadania" i dopycham żołądek do końca, więc na porcję nie narzekam.
Największe zaskoczenie przyszło jednak wraz z michą zwaną "bowl", czyli instagramowym hitem sprzed paru sezonów. Nie jestem raczej wielbicielem śniadań na słodko, więc rzadko decyduję się na podobne rzeczy na mieście. Mając jednak we wspomnieniach poprzedni taki bowl (też z Frankie's), dałem mu szansę. Dobry strzał! Nie dość, że wygląda tak, że aparat sam wyrywa się z kieszeni do zdjęcia (instagram czasem nie kłamie), to smakuje świetnie. Mowa o "pink protein bowl" z truskawkami, bananem, sosem malinowym i mlekiem migdałowym wymieniając z grubsza. I co najważniejsze, świadomość ładowania w siebie już wspomnianych zdrowych kalorii spełnia trzecią potrzebę (zachciankę?) umysłu. Dla mnie, to chyba śniadanie kompletne.
Zmierzamy do celu, czyli najważniejszego bywalca menu Frankie's. Mowa o świeżo wyciskanych sokach, których kilkanaście (!) rodzajów w karcie powinny zaspokoić chyba każde pragnienie. Dla przykładu jest wersja "stress out" (truskawki, jabłko, imbir), "indian summer" (pomarańcza, czarny bez, mięta) czy "beauty boost" (truskawki, grejpfrut, mięta). Sportowcy też znajdą coś dla siebie w sekcji "power shakes", gdzie składniki są nieco treściwsze (masło orzechowe, migdały albo mleko roślinne/krowie) i dodatkowo zawierają białko serwatkowe. Na koniec mamy "super juices", których elementy mają podbijać walory odżywcze o dodatkowe punkty. Tu znajdziemy nasiona konopii, jagody goji albo guaranę.
Biorę sportowego "pump me up" na mleku z masłem orzechowym i bananem. Smakuje bardzo dobrze. Jest gęsty i zadowalająco słodki (czyli bez przesady), a do tego porządnie syci. Zdjęcia nie ma, zapomniałem zrobić. ;)
Kończąc już, ja jestem na tak. Wrócę za jakiś czas, zwłaszcza na śniadanie, czyli bowla, którym tak się zachwycałem. Frankie's nieźle uzupełnia okolicę o lekką, owocową ofertę i to podoba mi się w nim najbardziej. Atmosfera jest kameralna (w odróżnieniu od punktów w centrach handlowych) a ekipa - w tym miejscu pozdrowienia dla Asi, na którą trafiłem - zna się na rzeczy. Nie jest to pewnie kierunek dla każdego, ale ci którzy mają tu trafić, pewnie i tak trafią.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz